sobota, 8 maja 2021

6 Ndz Wielkanocna - Przyjaciele Krzyża


(J 15, 9-17)


Na początku nasza wiara nie była nazywana religią, ani chrześcijaństwem, ale drogą. To jest określenie, które dobrze oddaje to, w jaki sposób ta wiara wpływa na człowieka. Kiedy wyruszamy w drogę, w podróż, to ona ma swój początek (dom), ma poszczególne etapy (zatrzymujemy się na przystanki, oglądamy nowe miejsca, męczymy się, cieszymy się podróżą, ale czasem mamy już dość). Droga ma także swój cel. Po dotarciu do celu przychodzi moment powrotu do domu - z nowymi doświadczeniami, znajomościami, pięknymi widokami w pamięci. „Powrót to podróż prawdziwa” - pisała amerykańska pisarka Ursula Le Guin. Po powrocie z ubogacającej podróży wracamy do codziennego życia przemienieni, zdobyliśmy doświadczenie, może inaczej patrzymy na znanych nam przecież dobrze ludzi, których widzieliśmy jednak w nowych sytuacjach, pokazujących niezauważone dotąd cechy ich charakterów. Z takiej drogi wracamy mądrzejsi.


Wiara chrześcijańska też jest drogą. Człowiek nie staje się chrześcijaninem przez nauczenie się na pamięć modlitw, poznanie zasad zachowania się w kościele, czy przez czytanie życiorysów świętych. To ważne rzeczy, które pojawiają się na pewnych etapach, przystankach w tej podróży. Nasza wiara dojrzewa przez całe nasze życie. Nie możemy mówić, że już wszystko wiemy, na wszystkim się znamy itd. W naszej wędrówce celem jest spotykanie się z Jezusem, coraz głębsze poznawanie Go, spędzanie z nim czasu, aby później powrócić ubogaconym do swojej codzienności. 


Wiara ma swoje etapy, tak jak słyszymy w dzisiejszej Ewangelii, Jezus mówi do Apostołów na Ostatniej Wieczerzy: „Już was nie nazywam sługami, bo sługa nie wie, co czyni jego pan, ale nazwałem was przyjaciółmi, albowiem oznajmiłem wam wszystko, co usłyszałem od Ojca mego”. „Już was nie nazywam sługami” - po kilku latach znajomości z Jezusem kończy się dla Apostołów etap bycia sługami. Tak można było ich wcześniej nazywać, bo sługa nie wie, co czyni pan jego: sługa wykonuje polecenia, stara się to robić dobrze, starannie, gorliwie, ale nie rozumie całego planu swojego pana. Spełnia tylko swój obowiązek i wraca do swoich spraw. Miał wyczyścić samochód, ale nie wie nic o ważnej sprawie, do załatwienia której samochód był potrzebny. Zna tylko wycinek życia swojego pana. I tak czasami jest z nami. Skupiamy się tylko na tej jednej rzeczy, nie patrząc na całość. Trzeba odbyć spowiedź, żeby być ojcem chrzestnym. Muszę tę sprawę załatwić i tyle. Idę do kościoła, bo niedziela bez kościoła to dla mnie nie niedziela. Noszę krzyż na łańcuszku, nigdy o nim nie zapominam, to mój zwyczaj.


I tak samo było z Apostołami, pamiętamy scenę rozmnożenia chleba na pustkowiu: tłumy są głodne, Jezus 5 godzin mówi kazanie, zaraz się zdenerwują, każmy im już iść do domów - mówią Apostołowie. Jezus karmi tłum pięcioma chlebami, zostaje jeszcze mnóstwo resztek, Apostołom ulżyło, że problem zniknął i nie będzie awantury. Ważne było że Jezus wybawił ich z kłopotu, nie pomyśleli o tym, kim On jest, że tak potrafi, bo za chwilę krzyczeli na Jezusa, podczas burzy na jeziorze: Nic Cię to nie obchodzi, że giniemy? Dużo czasu potrzebowali żeby zrozumieć, że przy Jezusie są zawsze bezpieczni.


Już was nie nazywam sługami… ale nazwałem was przyjaciółmi, albowiem oznajmiłem wam wszystko, co usłyszałem od Ojca mego”. Jezus, kiedy Jego uczniowie wkrótce zrozumieją, że przyszedł, aby umrzeć na krzyżu za grzechy ludzkości i zmartwychwstać, abyśmy uwierzyli w to, że Bóg nas uniewinnia, właśnie wtedy zaczyna mówić do Apostołów, że są Jego przyjaciółmi. Już nie sługami, którzy nie znają planów pana, ale przyjaciółmi, ludźmi, którzy Go już dobrze znają i rozumieją. I którzy pójdą Jego śladami. „To jest moje przykazanie, abyście się wzajemnie miłowali, tak jak Ja was umiłowałem” - na taką drogę Jezus zaprasza swoich przyjaciół. „To jest moje przykazanie, abyście się wzajemnie miłowali” nie tak jak mężczyzna miłuje kobietę, czy babcia wnuczka, ale „tak jak Ja was umiłowałem”. W ten sam sposób, nie cofając się przed krzyżem, niewygodą, problemami. Przyjaciel Jezusa kocha pomimo przeszkód, nawet jeśli spotyka go za to niewdzięczność i niezrozumienie. Do tego celu zmierzamy w naszej podróży. Dowody na to, że jest to możliwe, znajdziemy w przykładach życia wielu świętych, tych oficjalnie ogłoszonych i znanych, i tych mało znanych. W ostatnich latach przyjaciół Jezusa mogliśmy zobaczyć wśród wielu chrześcijan na Bliskim Wschodzie, w Ziemi Świętej. Państwo Islamskie słało pod ich adresem straszne groźby: „Jesteśmy tylko 100 km od Was. Zniszczymy Was, będziemy podrzynać Wam gardła i gwałcić Wasze kobiety. Zniszczymy Watykan”. W odpowiedzi na to, chrześcijanie, nazywani przez członków Państwa Islamskiego „Ludem Krzyża”, opublikowali pełen wiary list: 


„Świat o Was mówi. Wasze apokaliptyczne marzenia i spektakularne grzechy wytrącają ze snu Bliski Wschód. 

W Waszej świętej wojnie, przybądźcie na świętą ziemię. Przybądźcie, dzieci Abrahama. Lud Krzyża gromadzi się u Waszych bram z Przesłaniem. Miłość podąża za Wami. Niczym podmuch wiatru nad Pacyfikiem. Od wzniesień Góry Oliwnej po piaskowe wichry Jordanu. Od cedrów Libanu po jedwabne wschodnie szlaki. Przybywa armia. Bez czołgów, lub broni. Armia męczenników, wiernych aż do śmierci, niosących przesłanie życia. Lud Krzyża. Przybywa, by zginąć u Waszych bram. 

Jeśli nie usłyszycie naszych słów, damy Wam przykład życia na kolanach - za każde poderżnięte gardło. I każdą zgwałconą kobietę, za każdego spalonego człowieka i każde dziecko obrócone w pył. Krew jest na Twoich dłoniach, Bracie. Lecz przybądźcie, Bracia, przybądźcie z rękami we krwi. Przybądźcie z oczami wypełnionymi mordem na Ludziach Krzyża. Odłóżcie Wasze karabiny, noże złóżcie u stóp Krzyża. Miłość, która przynagla i pochłania, przepływa przez Wasze miasta. Choć Wasze grzechy są niczym szkarłat, mogą wybielić się niczym śnieg. Choć nazywacie siebie sługami, On uczyni Was synami. Gdzie ujdziecie przed Jego miłością? Nawet ciemność Was nie zakryje. Przybądźcie, Bracia, przybądźcie. Już słychać szum gwałtownej ulewy, która zmyje Wasze grzechy i skrzepi każdą ranę. Giniecie dla Waszego boga, nasz Bóg zginął za nas. Król Królów stał się ofiarną owcą zabitą na ołtarzu przygotowanym dla nas. Jezus Chrystus, Isa Al Masih (Mesjasz), wędruje przez Bliski Wschód.

Jest dziś przebaczenie, mój Bracie. Jest lek na Twoje grzechy, mój Bracie. Jesteśmy tacy sami. Poza Chrystusem nie jesteśmy lepsi niż najgorszy dżihadysta. Chrystus został ukrzyżowany. Raz, za WSZYSTKICH. Aby uczynić braćmi grzeszników takich jak ja i Ty. Nawet Ty. Nawet dziś”.



sobota, 1 maja 2021

5 Ndz Wielkanocna - Bądź połączony

 

J 15, 1-8


Pozostawanie w kontakcie z ludźmi jest dziś łatwiejsze niż kiedykolwiek. Facebook, Twitter i Instagram pozwalają nam niemal natychmiast publikować informacje o sobie, aby inni mogli je zobaczyć, i abyśmy my mogli zobaczyć czym żyją inni. Telefony komórkowe umożliwiają nam dzwonienie lub wysyłanie SMS-ów do kogokolwiek, w dowolnym miejscu i o każdej porze. Pozostawanie w kontakcie z ludźmi znajdującymi się na drugim końcu świata jest możliwe dzięki jednemu kliknięciu.


Jednak niezależnie od używanej technologii, czy jest to komórkowa, satelitarna, kablowa, czy nawet zwykła linia telefoniczna, technologia komunikacyjna jest tak dobra, jak jakość jej połączenia. Jeśli połączenie nie jest dobrej jakości, nie będziesz mieć dobrego przepływu informacji. Nie będziesz w stanie zrozumieć, co inni próbują powiedzieć. Dziś Jezus mówi nam o tym, abyśmy przyjrzeli się temu jaka jest jakość naszego połączenia z Nim. Co ta łączność nam daje i co dzieje się kiedy jej brakuje.



Przypowieść o winnym krzewie, porównuje Boga Ojca do rolnika, który produkuje wino. Aby było ono jak najlepszej jakości, plantator musi dbać o swoje winorośle, pielęgnować, przycinać, aby zbiory winogron były obfite. 


Przypowieść mówi, że Jezus jest jak taki winny krzew, z którego wyrastają gałązki, latorośle. «Ja jestem krzewem winnym, wy – latoroślami» (J 15, 5a) - mówi. 


Ewangelia mówi nam przede wszystkim o tym, jak bardzo ważne jest, abyśmy byli połączeni z Jezusem. Abyśmy trwali w Nim, czyli byli z Jezusem w kontakcie, w relacji. Nasze złączenie z Jezusem jest konieczne z dwóch powodów, bo po pierwsze, tylko gałązki połączone z krzewem mogą żyć, po drugie tylko takie gałązki przynoszą owoce. 


Jezus mówi: „Ten, kto nie trwa we Mnie, zostanie wyrzucony jak winna latorośl i uschnie. Potem ją zbierają i wrzucają w ogień, i płonie” (J 15, 6). Bez kontaktu z Jezusem człowiek usycha. Co może znaczyć to usychanie? Chodzi tu o śmierć duchową, pogrążanie się w grzechach, które stopniowo robią z człowieka coraz większego egoistę, troszczącego się tylko o siebie i obojętnego na innych. Taki usychający człowiek prowadzi życie, które w niczym nie przypomina życia Jezusa. Nie potrafi przebaczać, okazywać miłosierdzia i bezinteresowności, bo jest gałązką, która nie trwa w winnym krzewie.


Jezus mówi także: „Kto trwa we Mnie, a Ja w nim, ten przynosi owoc obfity, ponieważ beze Mnie nic nie możecie uczynić” (J15, 5b). Człowiek, który jest w stałym kontakcie z Jezusem, modli się, poznaje słowo Boże, pokutuje za grzechy, uczestniczy w Eucharystii, jest gałązką złączoną z krzewem, napełnia się życiodajnymi sokami i wydaje owoce. Tymi owocami jest życie na podobieństwo Jezusa, akceptowanie swojego krzyża, miłość do nieprzyjaciół, traktowanie Boga jako Ojca.

Czasami chrześcijanin może myśleć o sobie, że wydaje dobre owoce, ale Jezus powiedział: „Poznacie ich po ich owocach” (Mt 7, 16a). Przypomina mi się film Andrzeja Seweryna pt. „Kto nigdy nie żył…”, w którym główny bohater, ksiądz, pracujący z uzależnionymi od narkotyków, robi sobie regularnie testy i pewnego razu dowiaduje się, że jest zarażony wirusem HIV. Wielu z jego otoczenia zaczyna go przez to traktować z dystansem, podejrzewając o najgorsze. Matka księdza, na wieść o cierpieniu syna, mówi do niego: „Taki straszny wstyd”. A z wierzchu wydawałoby się, że są to chrześcijanie, złączeni z Jezusem. „Poznacie ich po ich owocach” (Mt 7, 16a). Czy nasze praktykowanie wiary sprawia, że upodabniamy się do Chrystusa? Na gałązce wyrastającej z winorośli nie mogą wyrosnąć pomarańcze. Bycie w kontakcie z Jezusem, nie powoduje, że będziemy żyć i myśleć jak wszyscy inni, ale jak Jezus Chrystus. 


Dbajmy o to, że pozostawać w łączności z Jezusem, zróbmy sobie postanowienie, które pomoże nam mieć z Nim stałe łącze.