poniedziałek, 6 grudnia 2021

Rut i głód w Betlejem - II tydzień Adwentu, poniedziałek

 Poniedziałek: ten, który nadchodzi jest Mesjaszem zbawicielem (grzech, choroba).

Iz 35, 1-10: nasz Bóg przychodzi, aby nas zbawić. 

Łk 5, 17-26: widzieliśmy przedziwne rzeczy.


Adwent oznacza „przyjście” i słowo Boże często mówi, że Bóg przychodzi, aby zbawić człowieka, aby go uratować. Zbawienie to taki ratunek, taka pomoc, której nie możemy udzielić sobie sami. Żaden inny człowiek też nie ma takiej mocy. Zbawienie to interwencja Boga, kiedy po ludzku nie ma już wyjścia z jakiejś sytuacji. Bóg zbawia czasem szybko, nagle, czasami przez lata prowadzi historię życia człowieka. Pierwsze czytanie mówi o pustyni i stepie, które zmienią się w krainę pełną życia. Pustynia jest symbolem życia, które stało się nie do zniesienia. To miejsce, w którym trudno jest zaspokoić swoje pragnienia, gdzie panuje samotność i niebezpieczeństwo z powodu jadowitych zwierząt. Może podobnie patrzymy nieraz na naszą codzienność. Bóg obiecuje, że kiedy przyjdzie to zupełnie zmieni tę rzeczywistość. Obdarzy pustynię „chwałą Libanu”, czyli kraju słynącego z pięknych cedrów; step stanie się „ozdobą Karmelu i Szaronu”. Góra Karmel to piękny, nadmorski zakątek, bogaty w setki gatunków roślin, słynący z dorodnych drzew oliwnych. Szaron to zielona równina o wilgotnym klimacie, rosną tam pękate cytryny, pomarańcze i winogrona. Ci, którzy idą za Bogiem, doświadczą jak On stopniowo odmieni ich życie. Czasem zbawienie przychodzi nagle, jak w dzisiejszej Ewangelii. Paralityk przykuty do łoża jak do krzyża, nagle na słowo Jezusa wstaje pełny sił. Bierze swoje łoże i idzie do domu. To, co do niedawna było symbolem jego utrapienia, łoże na którym spędzał całe życie, nagle staje się znakiem miłości Pana Boga. Człowiek bierze je w ręce i niesie jak sztandar zwycięstwa. 

Pan Bóg interweniuje także w naszym życiu, na przeróżne sposoby. Może pamiętamy, że stało się coś takiego nagle i niespodziewanie. Może nawet nie zauważamy, jak Bóg powoli odmienia nas w niezwykły sposób. 

Jako ludzie wierzący nie jesteśmy lepsi od innych. Wiara nie sprawia, że jesteśmy chodzącymi ideałami bez skazy, świecącymi w ciemnościach. Myślę, że dobrze to pokazują biblijni krewniacy Jezusa, o których mówiliśmy. Oszuści, mordercy, cudzołożnicy, sprzedający brata za grosze… może nawet nas to trochę pociesza, że nie jest z nami aż tak źle. Biblia pokazuje nam, że wiara to proces, to dojrzewanie, to uczepienie się Bożych obietnic. Dzisiaj chciałbym, abyśmy zatrzymali się przy biblijnej kobiecie z drzewa genealogicznego Pana Jezusa, która wyruszyła w podróż dzięki wierze. Nie była z pochodzenia Żydówką. Żyła cicho i spokojnie, miała dobre serce, a nazywała się Rut

W Adwencie powoli zmierzamy do Betlejem, tam narodził się Jezus. Betlejem, bet lehem, oznacza „dom chleba”, rosły tam wielkie pola zbóż, stąd nazwa. Tam narodził się Chrystus, który codziennie na Mszy Świętej staje się naszym Chlebem. Ale nie usłyszelibyśmy nigdy o Betlejem, gdyby nie ta daleka prababcia Jezusa o imieniu Rut. Około tysiąc lat przed narodzeniem Jezusa w Betlejem mieszkała pewna rodzina: Elimelek, jego żona Noemi i ich dwaj synowie. Stała się wtedy dziwna rzecz - klęska nieurodzaju, w Betelejm była susza, pola pszenicy umarły, zapanował głód, w „Domu Chleba” zabrakło chleba. Rodzina ta postanowiła wyprowadzić się z Izraela do sąsiedniego Moabu. Moab był krajem wrogim, Żydzi ciągle wojowali z Moabitami, nienawidzili się wzajemnie. Głód zmusił jednak tę rodzinę do podjęcia tak trudnej i ryzykownej przeprowadzki. W Moabie dwaj synowie Noemi znaleźli żony: Orpę i Rut. Mijały lata i kolejne cierpienia spotkały tę rodzinę. Prawdopodobnie z powodu zarazy w Moabie zmarł Elimelek, mąż Noemi i ich dwaj synowie. Noemi została sama z Orpą i Rut. Teściowa i dwie synowe, wszystkie owdowiały. Pojawiła się jednak nadzieja - Noemi usłyszała, że w Betlejem znowu jest co jeść i postanowiła wrócić do swojej ojczyzny. Doradziła swoim synowym, aby powróciły do swoich rodzinnych domów w Moabie. Orpa usłuchała teściowej. Rut postanowiła inaczej. Pan Bóg sprawił, że bardzo pokochała swoją teściową i nie chciała się z nią rozstać i wypowiedziała jedne z najpiękniejszych słów w całej Biblii: „Nie nalegaj na mnie, abym opuściła ciebie i abym odeszła od ciebie, gdyż: gdzie ty pójdziesz, tam ja pójdę, gdzie ty zamieszkasz, tam ja zamieszkam, twój naród będzie moim narodem, a twój Bóg będzie moim Bogiem. Gdzie ty umrzesz, tam ja umrę i tam będę pogrzebana. Niech mi Pan to uczyni i tamto dorzuci, jeśli coś innego niż śmierć oddzieli mnie od ciebie!”. Taką miłość synowej do teściowej mógł wymyślić tylko Pan Bóg. Może taka jest dla ciebie adwentowa obietnica? Pokochać teściową. Noemi to piękne imię, znaczy „moja słodycz”. Może Pan Bóg uzdolni ciebie, żeby przy wigilijnym opłatku powiedzieć do teściowej „moja słodziutka”? Albo ty do synowej. Tylko nie przy jedzeniu karpia, żeby się nikt z szoku nie zadławił.

Miłość Rut do Noemi zaowocowała tym, że Rut bardzo chciała być częścią jej żydowskiego narodu i bardzo chciała poznać Boga, w którego Żydzi wierzą. Może czasem chcielibyśmy, żeby ktoś z naszych bliskich przybliżył się do Boga i nie wiemy, jak to zrobić. Różne mogą być sytuacje. Noemi pokazuje, że jeśli mamy z kimś dobrą relację, jeśli jesteśmy ludźmi, których towarzystwo jest dla kogoś cenne i ważne, to może ta osoba w końcu zechce poznać przyczynę tego, dlaczego tacy jesteśmy. Jeśli ktoś zobaczy w nas miłość i dobro, to zechce poznać Boga, który to dobro w nasze serce wkłada.

Dwie biedne wdowy, synowa i teściowa, Rut i Noemi dotarły w końcu do Betlejem, cierpiąc głód. Rut była młoda i zdolna do pracy. Poszła na pole i zbierała kłosy, których nie pościnali żniwiarze. Pan Bóg nakazał Żydom, aby pozwalali tak robić ludziom biednym. Pwt 24, 18-19: „Pamiętaj, żeś był niewolnikiem w Egipcie i wybawił cię stamtąd Pan, Bóg twój; dlatego to ja ci nakazuję zachować to prawo.  Jeśli będziesz żął we żniwa na swoim polu i zapomnisz snopka na polu, nie wrócisz się, aby go zabrać, lecz zostanie dla obcego, sieroty i wdowy, aby ci błogosławił Pan, Bóg twój, we wszystkim, co czynić będą twe ręce”. 

Pan Bóg sprawił, że pole na które poszła Rut należało do  Booza, krewnego jej zmarłego męża. Booz był dobrym człowiekiem, znał prawo Boże i zaczął pomagać Rut, bo był pod wrażeniem, tego co zrobiła dla swojej teściowej: (Rt 2, 11-12) „Oznajmiono mi dobrze to wszystko, co uczyniłaś swojej teściowej po śmierci swego męża: opuściłaś ojca swego i matkę swoją, i swoją ziemię rodzinną, a przyszłaś do narodu, którego przedtem nie znałaś. Niech cię wynagrodzi Pan za to, coś uczyniła, i niech będzie pełna twoja nagroda u Pana, Boga Izraela, pod którego skrzydła przyszłaś się schronić”. Niezwykła miłość synowej do teściowej stała się tematem nr 1 wśród mieszkańców Betlejem. Booz zafascynowany Rut postanowił się z nią ożenić i obie kobiety nie musiały już martwić się o swój los.  Boozowi i Rut urodził się syn Obed. Obed był ojcem Jessego a Jesse ojcem Dawida, przyszłego króla Izraela. Wszystko przez to, że Rut chciała zostać z teściową, którą pokochała.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz