poniedziałek, 13 grudnia 2021

Prawdziwa Estera - III tydzień Adwentu, poniedziałek

 

Poniedziałek: w posłannictwie Jana i Chrystusa dostrzec dzieło pochodzące z wysoka.

Lb 24, 2-7. 15-17: pouczenie Balaama: wzejdzie Gwiazda z Jakuba.

Mt 21, 23-27: skąd pochodził chrzest Janowy: od Boga czy od ludzi?


Bóg przychodzi do nas w prawdzie. Jezus powiedział o sobie, że jest „drogą, prawdą i życiem” (J 14, 6). Pan Bóg nie zna kłamstwa, jest prawdomówny. To zły duch jest nazywany kłamcą: „Od początku był on zabójcą i w prawdzie nie wytrwał, bo prawdy w nim nie ma. Kiedy mówi kłamstwo, od siebie mówi, bo jest kłamcą i ojcem kłamstwa” (J 8, 44). Każde kłamstwo, oszustwo oddala nas od Boga, zamyka nas na Jego działanie. Odkrywanie prawdy o sobie, stawanie po stronie prawdy to postawy, które otwierają nas na obecność Boga w naszym życiu. Bóg przychodzi do nas przez rzeczywistość, przez rzeczywisty świat. Przeszkodą dla Niego jest, kiedy żyjemy w oderwaniu od naszej rzeczywistości, w fantazjach i wyobrażeniach na swój temat, kiedy nie chcemy poznawać i słuchać prawdy, bo jest nam to nie na rękę. 

W dzisiejszej Ewangelii Jezus zadaje swoim przeciwnikom pytanie o to, czy chrzest janowy, czyli misja, powołanie Jana Chrzciciela, pochodzi z nieba, czy powołał go do tego Bóg; czy  też pochodzi od ludzi, tzn. jest wymysłem ludzkim, czymś co Jan Chrzciciel sam sobie wymyślił. Jezus pyta: jaka jest prawda? Ewangelia mówi: „Oni zastanawiali się między sobą: «Jeśli powiemy: „z nieba”, to nam zarzuci: „Dlaczego więc nie uwierzyliście mu?” A jeśli powiemy: „od ludzi”, to boimy się tłumu, bo wszyscy uważają Jana za proroka». Odpowiedzieli więc Jezusowi: «Nie wiemy»”. Arcykapłani i starsi ludu odpowiadając Jezusowi, nie zastanawiali się nad tym jak faktycznie jest, jaka jest prawda - Bóg natchnął Jana, czy nie, to ich nie interesuje. Udzielają odpowiedzi takiej, żeby uniknąć konsekwencji, żeby ochronić siebie. I w ten sposób odcinają się od Boga. Jezus kończy z nimi rozmowę: „Zatem i Ja wam nie powiem, jakim prawem to czynię”. Życie w kłamstwie poważnie utrudnia nam kontakt z Bogiem; nie usłyszymy odpowiedzi na nasze pytania. Życie w prawdzie może nie wydawać się łatwe: mówiąc, co naprawdę myślę mogę się narazić na nieprzyjemności; ktoś może się ode mnie odwrócić jak przyznam się do wiary w to, co mówi Biblia i Kościół. Dla spokoju często zakładamy maski, udając kogoś innego, unikając odpowiedzi, zmieniając temat. Albo wchodząc między wrony zaczynam krakać tak jak one. Takie „mijanie się z prawdą”, czyli po prostu kłamanie, nie przynosi jednak prawdziwego spokoju. Nie daje prawdziwego szczęścia, tylko chwilową ulgę, że udało nam się jakoś wybrnąć. Prawda to Jezus, prawda daje życie wieczne.

Czas pandemii oswoił nas z widokiem ludzi chodzących w maseczkach. Tylko czy dopiero wirus sprawił, że ukrywamy nasze prawdziwe „ja”? Strach przed prawdą już nieraz zmuszał nas do zakrywania naszych prawdziwych opinii czy uczuć. Maseczki na czas pandemii są dobre, maski noszone na duszy i sercu, z powodu obawy przed prawdą, takie dobre już nie są. Tu jest dla chrześcijanina prawdziwy problem! Z maską na swojej duszy i sercu chrześcijanin powinien walczyć.

O kolejnej postaci biblijnej, która według żydowskich legend, jak Pan Jezus, jest daleką krewną króla Dawida, możemy sobie zawsze wspomnieć na widok wianków zrobionych z mirtu. Używa się ich przy I Komunii, ślubach, prymicjach i jubileuszach kapłańskich. „Mirt” to po hebrajsku Hadassa. Tak brzmi hebrajskie imię perskiej królowej Estery. Jej historię opowiada niewielka Księga Estery z Biblii. Hadassa czyli Estera była malutką dziewczynką, kiedy straciła rodziców. Zaopiekował się nią wujek Mardocheusz. Nie mieszkała w Ziemi Świętej, lecz na wygnaniu w Persji, która pokonała Babilonię. Dzięki swojej niezwykłej urodzie została wybrana przez króla Aswerusa i stała się jego żoną na miejsce Waszti, na którą król się obraził. Estera ukrywała jednak swoje żydowskie pochodzenie i wiarę. Dla Żydów ważne są Boże przykazania, pierwsze mówi: „Nie będziesz miał bogów cudzych przede Mną”. Z tego powodu Estera i jej wujek Mardocheusz zaczęli mieć kłopoty

Pewnego dnia król obdarzył wielką godnością swojego sługę Hamana, uczynił go wezyrem, najwyższym urzędnikiem swojego państwa. Wszyscy widząc Hamana na ulicy padali przed nim na twarz i oddawali pokłony. Wszyscy poza Mardocheuszem, któremu wiara zabraniała oddawania czci komukolwiek poza Jedynym Bogiem. „Słuchaj Izraelu, Pan jest Jedyny…”. Haman widział, że Mardocheusz nie oddaje mu hołdu. Zapałał wielką nienawiścią i postanowił zabić nie tylko Mordechaja ale i wszystkich Żydów mieszkających w Persji. Powiedział królowi, że Żydzi nie przestrzegają królewskich praw, dlatego trzeba ich pozabijać a majątki skonfiskować, dzięki czemu skarb państwa się wzbogaci. Aby zachęcić króla, Haman obiecał jeszcze wpłacić do skarbca zawrotną sumę dziesięciu tysięcy talentów srebra. Znamy tę liczbę z przypowieści Jezusa o dłużniku, któremu pan darował wielki dług… Kiedy wieść o spisku się rozeszła, wszyscy Żydzi, począwszy od Mardocheusza, ubrali się w wory pokutne, posypując się popiołem i rozpaczając. Mardocheusz poprosił wtedy Esterę, aby poszła do króla, przyznała się do swojego pochodzenia i błagała o łaskę ocalenia dla swojego ludu. Estera bała się, bo zgodnie z surowym prawem, każdy kto nieproszony przychodzi do króla może być ukarany śmiercią. Wtedy usłyszała trudne słowa od swojego wujka:  „Nie myśl sobie w sercu, że uratujesz się w domu króla, jedyna ze wszystkich Żydów, bo jeśli ty zachowasz milczenie w tym czasie, uwolnienie i ratunek dla Żydów przyjdzie z innego miejsca, a ty i dom ojca twojego zginiecie. A kto wie, czy nie ze względu na tę właśnie chwilę dostąpiłaś godności królowej?” (Est 4, 13-14). Dla Estery skończył się czas beztroski, musiała szybko dojrzeć, aby wyznać królowi prawdę, że jest Żydówką i ocalić swój naród. Znalazła w sobie odwagę, odpowiedziała wujkowi: „Idź, zgromadź wszystkich Żydów, którzy znajdują się w Suzie. Pośćcie za mnie, nie jedząc i nie pijąc trzy dni, nocą i dniem. Ja też i dziewczęta moje będziemy pościły podobnie. Potem pójdę do króla, choć to niezgodne z prawem, a jeśli zginę, to zginę” (Est 4, 16). Estera ubrała się w łachmany, obrzuciła się śmieciami, obsypała popiołem i gorliwie modliła się do Boga o uwolnienie od lęku. Estera zaryzykowała, wyznała królowi prawdę, poruszyła serce surowego władcy i ocaliła cały naród. Prawda wyzwala, ratuje od śmierci. 

Nie przez przypadek w jednej z pieśni wołamy do Maryi: „Wdzięczna Estero, o Panienko święta!”. Maryja przypomina Esterę, bo powiedziała Bogu „tak” na to, aby począł się w niej Jezus Chrystus, choć to dziewicze poczęcie niosło dla niej ryzyko bycia oskarżoną o cudzołóstwo i ukamienowaną. Maryja, podobnie jak Estera, ryzykowała swoim życiem, ale zgadzając się na Boży plan, rodząc Zbawiciela, uratowała całą ludzkość przed śmiercią. 

Maryjo, módl się za nami, aby Jezus Chrystus mógł w nas wzrastać. Aby nie przerażało nas żadne ryzyko utraty naszego życia, naszych planów i wizji na przyszłość. Daj nam zaufanie wobec Boga, że wszystko, do czego nas zaprasza, jest dla nas naprawdę dobre.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz